
Już 3 grudnia Teatr Polski w Bielsku-Białej pokaże ostatnią w tym roku premierę. To monodram inspirowany postacią nietuzinkową, wielką polską artystką – Ewą Demarczyk. Milczenie. O Ewie Demarczyk od soboty na Małej Scenie Teatru Polskiego.
Spektakl to pomysł aktorki TP Marty Gzowskiej-Sawickiej, grającej w monodramie. Sztuka bazuje na sytuacji zniknięcia z publicznego życia Ewy Demarczyk, które trwało wiele lat. Ostatni koncert artystka zagrała bowiem w 1999 roku. I z perspektywy tego publicznego milczenia, aż do śmierci artystki w 2020 roku, twórcy spektaklu zastanawiają się, co Ewa Demarczyk mogła w tym czasie w sobie widzieć, słyszeć, czemu przyglądała się przez pryzmat właśnie tej ciszy, która w pewnym momencie zapadła w jej życiu.
- Ewa Demarczyk chodziła mi po głowie, tak naprawdę odkąd umarła – przyznaje Marta Gzowska-Sawicka. - Myślę, że wiele osób zapomniało o niej, a jej śmierć spowodowała, że sobie przypomnieliśmy. Nie funkcjonowała w przestrzeni publicznej przez wiele, wiele lat, bo taką decyzję podjęła. Zetknęłam się już wcześniej z jej twórczością, ale to nie była osoba, którą byłam zafascynowana przez wiele lat. Dopiero ten moment, kiedy pomyślałam o tym aby przybliżyć jej postać, skłonił mnie do zagłębienia się w jej środki aktorskie. I dziś już wiem - jest wielkim fenomenem i nadal działa bardzo silnie – tłumaczyła aktorka.
Reżyserii monodramu Milczenie. O Ewie Demarczyk podjął się Tomasz Fryzeła. To pierwsza w jego dorobku sztuka z udziałem tylko jednego aktora. Przyznaje, że traktuje to w kategoriach wyzwania.
- Monodram pociąga za sobą inne ustawienie relacji na scenie – jest jedna aktorka i jej relacja z samą sobą, poza tym relacja z widownią. Zdecydowanie nie jest to dla mnie traumatyczne doświadczenie, raczej bardzo dobre wyzwanie – mówił T. Fryzeła.
Ewa Demarczyk jest uznawana za jedną z najwybitniejszych polskich osobowości scenicznych. Nazywano ją Czarnym Aniołem polskiej piosenki, a jej interpretacje wierszy poetów do muzyki polskich kompozytorów – prawdziwymi spektaklami. W swoim czasie udało się jej magnetyzować tłumy niszową piosenką literacką, sprawić, że organizatorzy Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu klęczeli przed nią, żeby tylko wystąpiła w amfiteatrze.
- Zarażeni przez Martę wirusem Ewy Demarczyk, poznając artystkę zdaliśmy sobie sprawę, że ona była fenomenem nie tylko na poziomie głosowym, wykonawczym, ale także na poziomie myślenia o tym, czym jest piosenka i czym może być jej wykonywanie przed publicznością. Ona była totalnie nowoczesna w swoim myśleniu o świetle, o sytuacji teatralnej wykonywania piosenki, bardzo myślała o tym jak o jakiejś całości – gdzie jedno pracuje na drugie. I to zdecydowanie wyprzedzało jej czasy. Była pionierką reżyserii światła w polskim teatrze – to ona wymyślała dynamizujące muzykę sposoby oświetlenia. Na wielu poziomach była fenomenalna – mówił reżyser.
Dlatego fakt, że zamilkła, w dużej mierze mógł wynikać z tego, że artystyczny świat, w którym funkcjonowała, nie dorastał do jej wymagań.
- Ale dlaczego tak naprawdę się to stało? Chyba nie znajdziemy na to odpowiedzi – mówi autorka tekstu i dramaturgii monodramu o Ewie Demarczyk Zuzanna Bojda. - W zasadzie od początku poszukiwaliśmy odpowiedzi na to pytanie. Czy to było świadome? Czy to była seria przypadków, czy przemyślana decyzja? I co działo się ze światem zewnętrznym, ale też co działo się w niej, z nią? Bo docierały do nas takie sygnały, że jej perfekcjonizm mógł stać się jej największym wrogiem. Odkrywanie, że być może zmienia się jej głos, ona się zmienia, nie dorasta do postaci, którą stworzyła, plus zmieniający się świat i to, że była radykalna. Być może radykalniej było odejść, niż się dopasowywać – perorowała Z. Bojda.
Twórcy spektaklu na pewno podeszli do materii twórczej w sposób niebanalny, ciekawy i obiecujący. Tomasz Fryzeła przyznaje, że od początku obsesyjnie szukali odpowiedzi na pytanie – dlaczego zamilkała?
- Po czym, w pewnym momencie, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że ciekawsze jest ,jak ona widziała siebie z perspektywy tego zamilknięcia – tłumaczył zwrot twórczy.
Biel dla Czarnego Anioła
Na potrzeby monodramu Milczenie. O Ewie Demarczyk widownia Małej Sceny TP została przeorganizowana tak, żeby jeszcze bardziej przybliżyć widza do aktorki. Scenę w sztuce ograniczają białe fale nakładających się na siebie firan, na tle których wyraźnie kreśli się postać Czarnego Anioła.
- Stworzyliśmy miejsce, w którym wszyscy znajdują się razem. Zadecydowały o tym też względy praktyczne – bo w ten sposób daliśmy możliwość zabawy światłem – mówił odpowiedzialny za scenografię i kostiumy Szymon Szewczyk.
I tu wkroczyła reżyser światła Klaudyna Schubert. Jak sama przyznaje, zainspirowała się zdaniem, które kiedyś wypowiedziała bohaterka monodramu: kiedy gasną światła, zapalam się ja.
- Później, jak przeczytałam sztukę, to okazało się, że Zuza też porusza ten temat i to był dla mnie trop - jak szukać światła. To było nieustające poszukiwanie tego - kiedy się świeci Marta, a kiedy przestrzeń koło niej. To jest wielka przyjemność, mieć takie pole do grania światłem. Ważne było też oglądanie nagrań koncertów Ewy Demarczyk – przyznała K. Schubert.
Niezwykła, bo bardzo elektroniczna, współczesna jest też aranżacja utworów do spektaklu, bo piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk też tu goszczą. Za muzykę odpowiada Nikodem Dybiński.
- Wiecie jak to jest z tym Koniecznym? Jego trzeba zagrać dobrze, po prostu – mówił z uśmiechem. - Więc w tym przypadku na pierwszym miejscu postawiliśmy swoje instynkty – w którą stronę mi się to najlepiej aranżuje, a Marcie najlepiej śpiewa. Od tego zaczęliśmy i ułożyło się – dodał odpowiedzialny za muzykę i aranżacje piosenek artysta.
Wtórowała mu Marta Gzowska-Sawicka: - Te piosenki same w sobie są bardzo trudne, one wymagają nie tylko przygotowania wokalnego ale i, że tak powiem, technicznego, dużego doświadczenia ze śpiewaniem. Jeśli chodzi o warstwę aranżacyjną, to myślę, że gdybyśmy próbowali kopiować Zygmunta Koniecznego, nie wyszłoby to na dobre nikomu. Okazuje się natomiast, że w tych elektronicznych aranżach te kompozycje znakomicie brzmią i jednocześnie dają rys współczesny. To się nie starzeje – przyznała aktorka.
Zdaniem reżysera, Ewa Demarczyk byłaby zachwycona spektaklem o sobie – minimalistycznym, ascetycznym. – Jednak kiedy siadłaby na widowi, na pewno trochę kręciłaby nosem, żeby pokazać swoje ja, ale wewnętrznie byłaby zadowolona – stwierdził na koniec T. Fryzeła.
Emilia Klejmont
Spektakl opiera się na fikcji literackiej zainspirowanej postacią i twórczością Ewy Demarczyk. Wizerunek bohaterki, jej przemyślenia, dialogi, wszystkie postacie, miejsca oraz wydarzenia są wytworem wyobraźni autorki scenariusza i reżysera spektaklu.
Z uwagi na inną niż zwykle organizację spektaklu miejsca na widowni nie są numerowane.
twórcy
tekst i dramaturgia – Zuzanna Bojda
reżyseria – Tomasz Fryzeł
scenografia i kostiumy – Szymon Szewczyk
muzyka i aranżacje piosenek – Nikodem Dybiński
reżyseria światła – Klaudyna Schubert
obsada
Marta Gzowska-Sawicka
premiera
3 grudnia 2022 roku
