Dwie różne połowy w wykonaniu TS Podbeskidzie oglądaliśmy 5 listopada podczas wyjazdu do Rzeszowa. Ostatecznie przedostatni mecz tego roku zakończył się równym podziałem punktów pomiędzy Góralami i Resovią Rzeszów.
Po fali wysokich temperatur, jakie nawiedziły w ostatnim czasie Polskę, nadszedł czas na typową, jesienną pogodę. Najlepszym tego przykładem aura, jaka przywitała Górali w Rzeszowie - temperatura poniżej 10 stopni oraz rzęsisty deszcz.
Biorąc pod uwagę pozycję w tabeli rzeszowskiego klubu, kibice mogli sądzić, że to zespół, który swoją grą będzie raczej utrudniał Podbeskidziu prowadzenie gry. Podopieczni Mirosława Hajdo w początkowej fazie meczu wyróżniali się jednak dobrym wyjściem z wysokiego pressingu Górali oraz niezłą grą z pierwszej piłki na połowie przeciwnika. Jeśli chodzi z kolei o akcje podbramkowe warte odnotowania, to na uwagę zasługują strzał Goku zza pola karnego oraz dwie próby Janoty, które nie sprawiły problemu Pindrochowi. Niestety wynik meczu po 29. minutach otworzyli gospodarze...
Bardzo szybką indywidualną akcją na skrzydle popisał się Adamski, który w pełnym biegu wgrał piłkę do Antonika, a ten wyprzedzając Wypycha, skierował piłkę do bramki. Była to na dobrą sprawę pierwsza okazja Resovii. Kilka chwil później na tablicy wyników mieliśmy już 2:0...
Perfekcyjna wrzutka Wojciechowskiego z rzutu rożnego spadła prosto na głowę Bartosza Kwietnia, a temu nie zostało nic innego, jak posłać piłkę obok bezradnego Igonena. Podbeskidzie próbowało jeszcze odpowiedzieć przed przerwą, a w zasadzie Resovia próbowała to zrobić sama, gdyż kilka minut przed końcem połowy piłkę do własnej bramki mógł skierować zawodnik czerwono-białych.
Piętnaście minut, podczas których nasz sztab szkoleniowy miał za zadanie wlać nadzieję na odwrócenie losów tego spotkania, podziałały bardzo motywująco na nasz zespół. Najpierw strzał Goku zatrzymał się jeszcze na słupku, ale chwilę później mogliśmy cieszyć się z bramki kontaktowej. Bieroński bardzo dobrze odebrał piłkę na połowie przeciwnika i zagrał do Bilińskiego, a ten wpatrzył hiszpańskiego pomocnika, który przerzucił piłkę nad interweniującym słowackim bramkarzem.
Zupełnie inaczej grało TS Podbeskidzie w drugiej połowie. Po godzinie gry była bramka na 2:2 po asyście Janoty i nienagannym wykończeniu kapitana Bilińskiego. Choć Podbeskidzie dominowało i stwarzało okazję za okazją, to piłka w jakiś dziwny sposób nie chciała wpaść między słupki. Wyborne okazje marnowali Biliński i Simonsen, który na kwadrans przed końcem meczu zmarnował wyśmienite podanie Goku.
W efekcie mecz zakończył się podziałem punktów. Pomimo dwubramkowej straty Górale potrafili odrobić straty z pierwszej połowy, co zdecydowanie może napawać dumą. Liczba zmarnowanych sytuacji, szczególnie w końcówce, może jednak zamazywać obraz i tworzyć wrażenie sporego niedosytu.
Resovia Rzeszów - Podbeskidzie 2:2 (2:0)
bramki: 28' Antonik, 33' Kwiecień - 50' Goku, 60' Biliński
żółte kartki: Pedro Viera, Kwiecień - Milasius, Misztal
Resovia: Pindroch - Adamski, Antonik (67' Einzerchart), Chuchro, Górski (77' Morys), Hoogenhout, Kwiecień (77' Szymkiewicz) , Mikulec, Pedro Viera, Wasiluk, Wojciechowski
Podbeskidzie: Igonen - Mikołajewski, Wypych, Rodriguez - Bonifacio, Bieroński (60' Milasius), Misztal, Simonsen - Goku (84' Celtik), Biliński, Janota (84' Drzazga)
materiały prasowe klubu TS Podbeskidzie