Na wielu dróżkach

Na zdjęciu fragment spektaklu Calineczka Calineczka, fot. Paweł Sowa/Wydział Prasowy UMBB

O Calineczce – tytułowej bohaterce XIX-wiecznej baśni Hansa Christiana Andersena, nie większej od kciuka dziewczynce przeżywającej niebezpieczne przygody – słyszeli niemal wszyscy. W nowym spektaklu Teatru Lalek Banialuka tej niewielkiej postaci przydano bardzo współczesne cechy.

Wszystko zaczyna się od tego, że pewna dobra kobieta bardzo pragnie mieć dziecko. Aktorzy banialukowego przedstawienia zastanawiają się, skąd wziąć maleństwo. Może z widowni – ta reaguje gromkim śmiechem, który zapowiada, że raczej nie będzie to proste. Pomysł szukania w kapuście wydaje się mało atrakcyjny współcześnie, a próba wyjaśnienia, że jak mama i tata… zagłuszona, bo to pewnie nie miejsce na szczegółowe tłumaczenia, skoro na widowni zasiadła m.in. klasa III b. Najlepszym rozwiązaniem staje się wizyta u czarownicy i pobranie specjalnego nasionka, z którego wyrasta mała dziewczynka – oczko w głowie mamy, obiekt wielkiej miłości i radości.

Zgodnie z zasadą, że dzieci wychowuje się nie dla siebie, ale dla świata, w ten świat wyrusza i Calineczka. Co prawda, odbywa się to w dramatyczny sposób, bo zostaje uprowadzona przez żabią mamę pragnącą widzieć ją u boku swojego syna. Tak zaczyna się ciąg zdarzeń, które doprowadzają do ukształtowania osobowości dziewczynki. 
Wychowana przez dobrą kobietę jest dobra, wrażliwa i empatyczna, o czym świadczy choćby jej troska o samopoczucie myszy polnej, która w zimny czas udzieliła jej gościny i zatroszczyła się o nią. Nie pozwala jednak za siebie decydować, kiedy mysz postanawia wyswatać ją kretowi, którego darzy wielkim podziwem za budowanie sieci podziemnych korytarzy i gromadzenie tam dóbr; w końcu oboje żyją pod ziemią. Dziewczynka po prostu daje nogę, będąc jeszcze daleko od ołtarza. 

Calineczka ma w tym spektaklu silną osobowość, bo nic sobie nie robi z negatywnych ocen czy wręcz ze zwykłego hejtu, który wylewa się na nią, gdy zainteresowany związkiem z dziewczynką chrabąszcz informuje o swych zamiarach wobec niej na Insektagramie. Dla chrabąszczy okazuje się za brzydka!(?) Nie przystaje również na propozycję zmiany imienia ze strony już bardzo przyjaznego jej króla elfów, z którym zamierza związać swój los.
 - Jestem Calineczka, nie Maja – podkreśla wyraźnie, kończąc rozmowy na ten temat.

Mimo wielu dramatycznych momentów na drodze bohaterki do dojrzewania, spektakl ma bardzo pogodną i zabawną atmosferę. Przyciąga dziecięcą uwagę i bawi maluchy. To spektakl dla widzów od lat 3.

Na pewno przedstawienie wyróżnia się oprawą plastyczną. Kostiumy, lalki, teatr cieni – to wszystko swoją formą nawiązuje do azjatyckich tradycji teatralnych. Nie bez przyczyny, autorem scenografii jest Noriyuki Sawa z Japonii. Muzykę skomponował Maciej Cempura, przygotowaniem wokalnym zajęła się Justyna Masny, a choreografią Marta Bury. Całość wyreżyserował Jacek Popławski.

Calineczkę można obejrzeć 2, 3 i 4 lutego w Teatrze Lalek Banialuka.

wag