Jeszcze będzie pięknie…

Na zdjęciu Yami Yami, fot. Lucjusz Cykarski

Dwa koncerty - zamiast zapowiadanego jednego z cyklu Siesta w drodze z Marcinem Kydryńskim – dał dla publiczności Bielskiego Centrum Kultury Yami ze swoimi muzykami. W związku z obowiązującymi w żółtej strefie pandemicznej zasadami na widowni BCK 18 października mogło być zajętych tylko 25 proc. miejsc, dlatego artyści zdecydowali się na dwa spotkania z publicznością. 

Oznaką obowiązującego pandemicznego reżimu stało się pojawienie na scenie Bielskiego Centrum Kultury Marcina Kydryńskiego w przyłbicy zasłaniającej twarz. Zażartował, że spełniło się jego marzenie, bo dzięki gumowej opasce przytrzymującej przyłbicę ma w końcu przyklapnięte uszy. Po chwili zdjął jednak przyłbicę i ukazując charakterystyczne, nieco odstające uszy, i stwierdził, że teraz jest rozpoznawalny.

- Jeszcze będzie pięknie – żeby zacytować tekst piosenki. I kolejnej: Niech no tylko zakwitną jabłonie – stwierdził z nadzieją w głosie Marcin Kydryński. – Będziemy wspominać ten czas jako smutna przygodę… No cóż, mawiamy, że sukces jest wtedy, jeśli słuchaczy jest więcej niż muzyków występujących na scenie – dodał dziennikarz, twórca siestowego cyklu koncertów. Dziękował bielskiej publiczności za obecność na tym koncercie i zapewniał o swojej wielkiej sympatii dla Bielska-Białej, Bielskiego Centrum Kultury, które tak ciepło gości koncerty Siesty w drodze. Wspominał wszystkie swoje przyjazdy do Bielska-Białej, od pierwszego w 1994 r. z Wyntonem Marsalisem, który nota bene wczoraj obchodził swoje 59. urodziny. 

- Raymond Chandler twierdził, że najbardziej twardzi mężczyźni są najbardziej sentymentalni – mówił M. Kydryński. – Yami był z nami od początku, 10 lat temu otwierał siestowy festiwal. Trzeba być uważnym obserwatorem jego poczynań, ponieważ w ciągu tej dekady objechał on świat z tuzin razy - z Marizą, Anną Maria Jopek. Napisał wiele piosenek, zmieniał brzmienie swojego zespołu… Człowiek, który gdy tylko wychodzi na scenę pojawia się, jasność, świetlistość. Król słońca: Yami – tymi słowy zaprosił na scenę artystę.

I nie mylił się - szeroki uśmiech, ciepła osobowość, nastrojowe brzmienie głosu i wspaniała muzyka uwiodły, rozkołysały publiczności w BCK. Yami nie musiał długo namawiać widzów do powstania z miejsc, do wspólnego tańca i śpiewu. W tym ostatnim bardzo pomocna stała się obecność na widowni muzyków zespołu Dzień Dobry – Krzysztofa Maciejowskiego i Jana Stachury.

Yami Aloelela jest wokalistą, multinstrumentalistą, autorem piosenek, producentem muzycznym. Występuje w zespole gwiazdy fado Marizy, współpracuje z wieloma znanymi artystami, takimi jak Carlos do Carmo, Sara Tavares, Paulo de Carvalho, Electro Love, Demis Roussos, Ivan Lins, Anna Maria Jopek, Rhani Krija czy Tito Paris. Jego ojciec jest Portugalczykiem, mama pochodzi z Angoli, w której stolicy Luandzie Yami się urodził. W jego muzyce odnaleźć można charakterystyczne dla miejsca jego urodzenia rytmy: semba, coladeira czy morna, które łączy z funkiem, reggae czy rumbą. Swój pierwszy album wydał w 2007 r., niedawno nagrał trzecią już płytę zatytułowaną Casa, czyli dom. W wykonaniu śpiewającego i grającego na gitarze basowej Yamiego, gitarzysty Tiago Oliveiry pianisty Cláudio Oliveiry i perkusisty Vicky Marquesa usłyszeliśmy kompozycje właśnie z tej płyty m.in. Se o Mundo Acabar Amanhã  - Jeśli jutro skończy się świat, jak i utwory z poprzednich wydawnictw, m.in. znaną z Siesty piosenką Mea Negra.

wag