
Sto lat temu wdzięcznych tematów prasie regularnie dostarczała rodzina Sułkowskich. W marcu 1913 roku gazety rozpisywały się o poczytalności i niepoczytalności księcia Jana Marii Sułkowskiego.
Jan Maria Sułkowski był wielkim miłośnikiem pięknych kobiet i wystawnego życia, co przysparzało mu nie lada kłopotów. Do legendy przeszły jego liczne podboje miłosne. Jak łatwo się domyślić jego pierwsza żona - Wiktorya z domu Lehman - nie była z tego zadowolona, doprowadziła więc do separacji i rozwodu. Dużo więcej fantazji i determinacji miała druga żona Ida Jager, która kochliwego i rozrzutnego księcia umiesiła w domu wariatów.
Jednak i tam Jan Maria nie próżnował. Książę rozkochał w sobie pracownice przybytku dla niepoczytalnych - Alojzę Beczeghy i Karolinę Friedlander. Zauroczone kobiety umożliwiły mu ucieczkę, a pani Friedlander udała się z nim nawet do Szwajcarii. Co ciekawe, wcześniej pani Karolina uzyskała na to pozwolenie od... swojego męża, któremu książę słowem szlachcica gwarantował nietykalność żony i zobowiązał się do wypłacenia 60 000 koron za pomoc.
Jak łatwo się domyślić, w myśl zasady przysięgał jak sięgał, książę Jan szybko zapomniał o swoich wybawicielkach. Podobnie jak miłość, szybko wyparowały i obietnice zadość uczynienia. Wykorzystane kobiety najpierw same stanęły przed sądem - jednak nie udało się im udowodnić winy - a później skarżyły księcia za stracone nadzieje i pieniądze. Bezskutecznie. Adwokaci księcia linię obrony oparli na orzeczeniu sądu, który badając ich sprawę uznał, że kobiety nie brały udziału w ucieczce Sułkowskiego z domu dla obłąkanych! Wobec tego o rekompensacie za niewykonaną usługę przecież mowy być nie może.
Tak o tych perypetiach donosił jeden z lokalnych dzienników:
Sprawa uprowadzenia Ks. Sułkowskiego z zakładu dla obłąkanych. Wiedeński cywilny sąd krajowy zajmował się w tych dniach skargą p. Karoliny Friedlander, wytoczoną przeciw księciu Józefowi Marya Sułkowskiemu, panu na Bielsku, o zapłacenie 60.000 K- tytułem oswobodzenia go z zakładu dla obłąkanych Leidesdorfa w dniu 9. maja 1889 r. Skarga ta, zawieszona w r. 1898, odnowioną została właśnie teraz.
Brzmi zaś: Książę Sułkowski w r. 1883 dostał się na życzenie swej małżonki do prywatnego domu obłąkanych profesora Leidesdorfa w Módlingu, aczkolwiek był on zdrowym na umyśle i w zakładzie tym przebywał kilkanaście lat.
Książę utrzymywał stosunki z Alojzyą Beczeghy i prosił ją, by postarała się o jego wyswobodzenie. Panna ta zwróciła się zaś do wnoszącej tę skargę, która spowodowała ucieczkę księcia przy pomocy personelu zakładu dla obłąkanych w dn. 9. maja 1889 r. Służba odpowiadała za czyn swój przed sądem — została jednak uwolnioną.
Tak samo za Friedlanderową, która z księciem pojechała do Szwajcaryi, wysłano list gończy, lecz list ten wkrótce cofnięto. Odchodząc z domu Friedlanderów z płaczem ks. prosił męża, by pozwolił żonie do towarzyszenia mu w drodze, zapewniając słowem szlacheckiem, że gdy tylko przyjdzie do swych praw, sowicie wynagrodzi im ogromną przysługę. Tymczasem wyzwolił się z pod kurateli, a o spłaceniu długu zapomina.
Takie to wydarzenia opisała prasa w marcu 1913 roku.
Jacek Kachel