Podbeskidzie uległo Arce Gdynia

na zdjęciu trzeb zadownicy walczący o piłkę fot. Szymon Jaszczurowski/Podbeskidzie Bielsko-Biała

Arka – Podbeskidzie, takiego meczu w rozgrywkach ligowych nie było przez 13 lat! Obie drużyny przez ponad dekadę mijały się wędrując pomiędzy pierwszą ligą a ekstraklasą, los skojarzył je tylko w Pucharze Polski w 2017 roku, w którym górą, choć po dogrywce, byli gdynianie.

Do meczu 5 listopada w Gdyni Podbeskidzie przystąpiło bez Daniela Mikołajewskiego, który pauzował za kartki, oraz Dominika Frelka, którego z gry wykluczyły względy zdrowotne. Po raz pierwszy na ławce rezerwowych zasiadł za to 15-letni Bartosz Bieroński. Utalentowany zawodnik od dłuższego czasu trenuje z pierwszym zespołem, a teraz pierwszy raz dostał szansę wyjazdu na mecz z drużyną. Jego starszy brat tymczasem pracował na boisku od pierwszej minuty. I to on niemal idealnym podaniem w 11 minucie obsłużył Goku, ale ten nie zdołał opanować piłki. Szkoda, bo mogła to być znakomita sytuacja. Wcześniej Biliński dobrze odnalazł się w polu karnym, ale jego uderzenie było niecelne.

Pierwszy kwadrans meczu upłynął zdecydowanie pod dyktando Podbeskidzia, Górale szybko odbierali piłkę przeciwnikowi, sami raz po raz budowali ataki. Niestety większość z nich kończyła się w okolicy pola karnego. Uderzenia zmierzającego w kierunku bramki kibice nie zobaczyli przez pierwsze pół godziny, ani z jednej, ani z drugiej strony boiska, choć spotkanie było rozgrywane w dobrym tempie i mogło wzbudzić zainteresowanie. Pierwszy celny strzał oddał Merebashvili w 34 minucie, jednak bramkarz Arki nie miał większych kłopotów ze złapaniem piłki. Podobnie jak Martin Polaček w 41 minucie, kiedy uderzał Milewski.
Na takim właśnie straszeniu poprzestały obie drużyny w pierwszej połowie, ale poziom meczu nie rozczarowywał. Drugą połowę nieco odważniej zaczęła Arka – zaatakowała śmielej i zepchnęła bielszczan do defensywy na pierwszy kwadrans. Zawodnicy z Gdyni, choć dominowali, to nie kreowali sytuacji podbramkowych. Tylko Stępień ograł obrońców Podbeskidzia i huknął potężnie na bramkę, ale nieprzeciętnym refleksem wykazał się Martin Polaček, który podbił zmierzającą pod poprzeczkę piłkę.

Z biegiem czasu drużyny otwierały się coraz bardziej, obie strony czuły, że mogą sięgnąć dziś po trzy punkty, a to dodawało tylko emocji. Coraz ciekawiej było w obu polach karnych, ale to gospodarze byli skuteczniejsi. Hubert Adamczyk przejął piłkę w środku pola, popędził z nią pod samo pole karne Podbeskidzia i ładnym uderzeniem posłał piłkę do bramki, obok interweniującego bramkarza Górali. Górale chcieli odpowiedzieć szybko, Goku przedarł się skrzydłem, zagrał wzdłuż bramki, tam już czyhał na piłkę nasz snajper, Kamil Biliński, ale jego wślizg odbił albo obrońca, albo bramkarz Arki. Doskonałą sytuację miał jeszcze Goku, któremu jak na tacy piłkę wyłożył Biliński, ale Hiszpan posłał ją nad poprzeczką.

Niesamowicie szkoda tego meczu, spotkanie mogło zakończyć się absolutnie każdym wynikiem, niestety zakończyło się przegraną…
Musimy szybko podnieść głowy i wspierać Podbeskidzie podczas meczu z Widzewem Łódź, który na naszym stadionie zagramy już w sobotę 13 listopada o godzinie 20.30.

 

Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0 (0:0)

Bramka: 83’ Adamczyk

żółte kartki: Dobrotka - Biliński, Wypych, J. Bieroński, Roginić

Arka: Kajzer – Dobrotka, Milewski, Siemaszko (84' Vinicius), Aleman (46’ Bednarski), Adamczyk, Valcarce, Kasperkiewicz, Marcjanik, Stępień (86' Skóra), Rosołek (69’ Czubak)

Podbeskidzie: Polaček – Bonifacio, Wypych, Kowalski-Haberek, Biliński, J. Bieroński (90’ Wełniak), Merebashvili (64’ Janota), Gach (69’ Roginić), Goku (90’ Laskowski), Scalet (90’ Polkowski), Rodriguez

 

materiały prasowe klubu TS Podbeskidzie