Oczekiwań, że spektakl będzie przypominał film Boba Fosse’a, uniknąć się nie da, ale twórcy nie czują się nimi obciążeni. Kabaret, na którego premierę Teatr Polski zaprasza w sobotę 7 października, opowie historię dziejącą się w Berlinie lat 30. Co z naszej rzeczywistości zobaczą w nim widzowie, zależy od nich – zapowiada reżyserka Małgorzata Warsicka.
Podczas przedpremierowej konferencji prasowej oscarowy film z 1972 roku z Lizą Minelli był przywoływany wielokrotnie i z różnych powodów. Najpierw jako obraz kontrastu między formą a treścią – bo dziwny to musical za temat mający grozę nazizmu w przedwojennych Niemczech.
– Taki musical mógł powstać tylko wtedy i tylko w Stanach Zjednoczonych – uważa Małgorzata Warsicka.
Wtedy i tam Kabaret był odcięciem wojennej traumy. A teraz i tutaj…
- My dziś, w 2023 roku, wciąż nie jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy opowiadać o tej traumie z przymrużeniem oka, w kolorowych barwach musicalu. Kabaret w Polsce jeszcze nie spełnił tej swojej funkcji, albo inaczej – cały czas ją spełnia. Mam nadzieję, że ten jego sens wreszcie przestanie być aktualny - powiedziała reżyserka. O dostarczanych przez rzeczywistość nowych kontekstach, czyli wzmagających się ruchach narodowych w całej Europie, nie chciała wiele mówić.
Irena Świtalska z Teatru Polskiego pytała o podkreślaną w filmie schyłkowość i dekadencję prezentowanego świata: – Czy to jest nasz problem?
Zdaniem reżyserki, nasz świat stoi w przededniu nie tyle schyłku, co Wielkiej Zmiany. I nie wiemy, do czego ona doprowadzi.
Jak zatem czytać spektakl?
- My opowiadamy o Berlinie lat 20.i 30. A dostrzeżenie, jak to się odbija w naszej rzeczywistości, zostanie po stronie widza – zadeklarowała reżyserka.
Scenografia i kostiumy także sytuują spektakl w berlińskim międzywojniu, ale współcześnie przetworzonym – scenografka Natalia Mleczak i autor kostiumów Konrad Parol korzystają z elementów starych, ale w nowej, dzisiejszej formie.
Jacek Obstarczyk – kierownik muzyczny spektaklu i autor aranżacji – tłumaczył, że praca z maleńkim składem muzycznym (czterej muzycy grają na żywo, wkomponowani w scenografię) była wyzwaniem, a jednocześnie rozwiązaniem różnych problemów.
- To nie jest ograniczenie, to są wręcz nowe możliwości – mówił. - My w warstwie muzycznej nie uciekamy daleko od oryginału, ale jednak robimy wszystko po swojemu. Nie ma sensu spełniać oczekiwań widzów, którzy mają w uszach, jak to brzmiało w filmie - podsumował.
Także aktorzy, pytani czy nieuchronne porównania z gwiazdami filmowego Kabaretu nie utrudniały im pracy, przyznawali się tylko do czerpania z filmu pewnych inspiracji.
- Super, że jest taki film i wspaniała rola Lizy Minelli, ona mnie już wcześniej inspirowała, ale pracę nad rolą zaczyna się zawsze od zera – stwierdziła Sally Bowles, czyli Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt. – Bycie porównywanym do gwiazdy nie jest obciążające.
– Zacząłem sobie przypominać film, obejrzałem trzy sceny i wyłączyłem – odciął się od inspiracji Grzegorz Margas - Cliff, którego u Fosse’a grał Michael York.
Adam Myrczek, jeden z dwojga spektaklowych Mistrzów Ceremonii (drugą jest Marta Gzowska-Sawicka), nawet nie próbował porównywać się z Joelem Grayem i Alanem Cummingiem (słynni mistrzowie z filmu i teatralnej wersji musicalu). - To są wysokie głosy, a ja jestem basem. Poza tym Joel Gray wtedy był młodym facetem. Nie było nawet mowy, żebym do nich podskakiwał – tłumaczył.
Podwójność Mistrza Ceremonii to podobno jeden z ważnych tropów interpretacyjnych spektaklu. Te tropy są poukrywane na przykład w choreografii.
– Trzeba było wszystko bardzo precyzyjnie rozliczać, ale także pamiętać o budowaniu ciągłości spektaklu, jego atmosfery – mówiła o swojej pracy przy Kabarecie choreografka Anna Godowska, podkreślając, że w tym spektaklu nic nie dzieje się osobno, wszystkie części składowe współdziałają jak żywy organizm.
Maria Trzeciak
PS
Lokalnych akcentów w spektaklu nie będzie. - Poza aktorami i Jackiem Obstarczykiem – zapewniała na konferencji prasowej reżyserka Małgorzata Warsicka. Jednak tłumaczenia tekstów niektórych piosenek są dziełem artystów z Bielska-Białej. Money, Money przełożyli Marta Gzowska-Sawicka, Grzegorz Margas i Jan Gruca, a I Don’t Care Much – Marta Gzowska Sawicka. A Jacek Obstarczyk zapowiada mały lokalny akcencik folklorystyczny na finał.
realizatorzy:
autorzy libretta – John Kander, Fred Ebb, Joe Masteroff
autorzy muzyki – John Kander, Fred Ebb, Joe Masteroff
tłumaczenie – Kazimierz Piotrowski, Wojciech Młynarski
reżyseria – Małgorzata Warsicka
scenografia – Natalia Mleczak
kostiumy – Konrad Parol
choreografia – Anna Godowska
reżyseria światła – Jędrzej Jęcikowski
aranżacje i kierownictwo muzyczne – Jacek Obstarczyk
asystenci reżysera – Jan Gruca, Grzegorz Margas
asystentka scenografki – Zuzanna Kundys
obsada:
Mistrz Ceremonii – Marta Gzowska-Sawicka, Adam Myrczek
Sally Bowles – Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt
Cliff Bradshaw – Grzegorz Margas
Ernst Ludwig – Grzegorz Sikora
Herr Rudolf Schultz – Tomasz Lorek
Fraulein Schneider – Anna Guzik-Tylka
Frazlein Kost – Anita Jancia
Rosie – Ewa Dobrucka
Wiktor i Marynarz – Rafał Sawicki
Max i Marynarz – Piotr Gajos
Bobby i Marynarz – Sławomir Miska
Texas – Flaunnette Mafa
Lulu – Julia Pawlak
muzycy:
instrumenty klawiszowe – Jacek Obstarczyk
saksofony – Marcin Żupański
kontrabas – Eugeniusz Kubat
perkusja – Seweryn Piętka