
21 listopada 2018 roku odbyła się pierwsza sesja Rady Miejskiej VIII kadencji, której przewodniczącym został Janusz Okrzesik. Rozmawiamy po upływie roku.
Jak zapamiętał Pan te pierwsze dni w Ratuszu?
Wróciłem do rady po prawie 10 latach i spotkałem sporo osób, które już w przeszłości były radnymi. Trzon stanowią doświadczeni radni z różnych klubów politycznych. Ta kadencja różni się od poprzednich tym, że pojawiła się nowa siła polityczna, czyli mój klub Niezależni.BB. W poprzedniej kadencji reprezentowała nas tylko radna Małgorzata Zarębska, teraz mamy klub. Po wyborach trzeba było jak najszybciej się ukonstytuować i zacząć pracę, bo kalendarz wybroczy jest tak ułożony, że nowi radni stają od razu przed pilną koniecznością uchwalenia budżetu na rok następny. Moim pierwszym zadaniem było więc szybkie dokończenie wyboru prezydium rady. Przyjęliśmy zasadę, by zarówno w prezydium, jak i w przewodzeniu komisjom problemowym stosować parytet – każdy klub, a było ich cztery (Klub Radnych PiS, Klub Radnych PO, Klub Radnych Komitetu Wyborczego Wyborców Jacka Krywulta, Klub Radnych Niezależnych BB – przyp. red.), ma swoich przedstawicieli w zależności od liczebności klubu. Szybko przystąpiliśmy do prac na projektem budżetu, co ważne – przygotowanego jeszcze przez poprzedniego prezydenta miasta. Pracowaliśmy więc na zastanym materiale, ale udało się wprowadzić wiele poprawek. M.in. – co będę podkreślał – zostały zwiększone środki na walkę ze smogiem. Mam nadzieję, że ten trend będzie kontynuowany w latach następnych, bo to jest sprawa absolutnie podstawowa dla naszego zdrowia, dla naszych dzieci.
Moim zamierzeniem było, byśmy w samorządzie działali inaczej niż w polityce ogólnokrajowej, by tutaj wprowadzić inne obyczaje, inną kulturę dyskusji i polemik. Myślę, że początek kadencji wyznaczył pewne standardy, które udaje się utrzymać. Możemy się różnić, ale to wszystko dzieje się w granicach, które narzuca kultura i dobry obyczaj. Nie przypominam sobie sytuacji, by interes partyjny zwyciężył nad dobrem publicznym. Osobiście bardzo mnie cieszy, że ze strony radnych pojawiają się projekty i inicjatywy, że nie tylko reagują oni na to, co przychodzi od prezydenta, ale sami kreują miejską politykę i to jest bardzo cenne.
Smog tako temat powracał na sesje, a nawet zapadła konkretna uchwała, która w założeniu ma poprawić stan powietrza.
Jestem z niej bardzo dumny, bo powstała z inicjatywy radnych. Mówimy o antysmogowym programie osłonowym. Zidentyfikowaliśmy podstawową barierę, która blokuje wymianę systemów ogrzewania na bardziej ekologiczne. Dla wielu ludzi tą barierą jest wzrost kosztów ogrzewania po wymianie pieców z węglowych na gazowe bądź elektryczne. Wymiana instalacji, nawet przy wsparciu miasta, nie załatwia sprawy, bo potem ludzi nie stać na opłacanie wyższych rachunków. Żeby ten problem złagodzić, Rada Miejska uchwaliła program osłonowy, który zakłada, że przez dwa lata po zmianie źródeł ogrzewania samorząd będzie dopłacał do podwyższonych rachunków osobom o niższych dochodach. Mam nadzieję, że to spowoduje większe zainteresowanie wymianą instalacji ogrzewczych. Warto wspomnieć też o realizowanym – w ramach Budżetu Obywatelskiego – programie wymiany pieców w budynkach komunalnych. Liczę, że ten program też będzie kontynuowany w latach następnych.
Rada Miejska w tym roku sporo czasu poświęciła kolejnej edycji Budżetu Obywatelskiego, odbyły się też wybory do rad osiedli, dla których opracowano nowy statut. To działania w kierunku zwiększenia aktywności obywatelskiej?
Być może, z wieloletniej perspektywy, okaże się, że 2019 rok był w jakimś sensie przełomowy. Do tej pory miałem wrażenie, że rady osiedla jako jednostki pomocnicze samorządu były coraz bardziej marginalizowane. Tę tendencję odwróciliśmy, rady mają zwiększone kompetencje, pojawiły się środki finansowe, które mogą zgodnie z własnymi preferencjami wydawać. Myślę, że pierwszy rok tego eksperymentu był udany. Nie wszystkie rady potrafią korzystać ze zwiększonych uprawnień, ale te, które chcą, robią to umiejętnie.
Osiedla najbardziej aktywne podczas wyborów otrzymały dodatkowe premie.
Tak, wprowadziliśmy ten mechanizm, by docenić – nie same rady osiedli – ale mieszkańców dzielnic, którzy byli najbardziej aktywni w wyborach swych przedstawicieli do rad. W dzielnicach nagrodzonych za najwyższą frekwencję spotkało się to z dużym aplauzem, a z dużą zazdrością w tych, które przegrały, ale chyba o to chodziło, by w ten sposób zaktywizować mieszkańców. Jeśli chodzi o budżet obywatelski, to też nastąpił przełom, bo po raz pierwszy żaden z projektów, który wygrał, nie jest zagrożony. Jest też determinacja prezydenta, by dokończyć te z poprzednich lat. Mam nadzieję, że nie będzie już takich sytuacji, że wybrany projekt nie jest realizowany, bo to demotywuje i zniechęca do uczestniczenia w Budżecie Obywatelskim.
Jeśli chodzi o aktywność obywatelską, to przed nami jest jeszcze wiele do zrobienia. Marzy mi się, byśmy jako rada pytali ludzi o zdanie w referendum. I na przykład niedawna bolesna podwyżka opłat na gospodarowanie odpadami powinna być rozstrzygana w referendum. Nie kwestia wysokości opłat, bo to wynika po prostu z kosztów, ale np. wybór metody naliczania tej opłaty, czy powinna ona zależeć od powierzchni mieszkania, zużycia wody, od osoby. Na razie mamy metodę naliczania opłaty od gospodarstwa domowego. Składamy deklaracje i nagle wynika z nich, że mamy 148 tys. mieszkańców objętych opłatą, a przecież ludzi mieszka tu więcej. Gdyby ten system był szczelny, to opłata mogłaby być indywidualnie niższa, bo rozkładałaby się na więcej osób. Również w referendum powinniśmy zapytać mieszkańców o pomysł wybudowania zakładu obróbki termicznej i chemicznej odpadów. Powinniśmy zapytać, czy jesteśmy gotowi jako społeczeństwo lokalne podjąć ryzyko posiadania takiej nowoczesnej spalarni. Będę to proponował prezydentowi i radnym.
W jakim stopniu udało się zrealizować zapowiadane przez Pana rok temu rozwiązania, mające zachęcać ludzi młodych do wiązania się z naszym miastem?
W tej chwili trwają prace, również z udziałem młodych ludzi, nad strategią dla młodego pokolenia w Bielsku-Białej. Sam z niecierpliwością czekam, jakie będą efekty tej pracy. Mamy w zanadrzu projekt stypendiów mieszkaniowych, które miałyby młodych pracowników, specjalistów, zachęcać do osiedlania się w Bielsku-Białej, ale to będzie zależało od budżetowych możliwości w latach następnych. I znowu wrócę do kwestii smogu. Z racji swej pracy zawodowej spotykam się z młodymi ludźmi, a śledząc różne badania na ten temat wiem, że dla nich kwestia jakości życia, w tym jakości powierza, staje się jedną z pierwszoplanowych. To, co dla starszego pokolenia wygląda na jakieś fanaberie, dla ludzi młodych jest oczywistością. Oni oczekują od samorządu mocnych działań w tym zakresie.
Jak radzie w tej kadencji układa się współpraca z prezydentem miasta?
Być może mieszkańcy nie do końca mają świadomość, jak wyglądają kompetencje w samorządzie. Kluczową postacią w samorządzie jest wybierany przez mieszkańców prezydent i to prezydent ma większość kompetencji, a rada tak naprawdę kontroluje prezydenta, uchwala budżet, którego projekt przygotowuje prezydent, czy plany zagospodarowania przestrzennego. Zarówno ze strony prezydenta jak i rady jest świadomość, że mechanizm samorządowy funkcjonuje najlepiej, gdy współpraca pomiędzy tymi organami jest dobra. Ten pierwszy rok współpracy ja oceniam pozytywnie, zarówno z punktu widzenia rady jako całości i jako przewodniczącego. Nie zawsze musimy się zgadzać, ale zawsze, jeśli były jakieś spory, to one dotyczyły tego, jaki wybrać najlepszy wariant dla miasta, a nie spraw pozamerytorycznych.
W połowie roku Rada Miejska debatowała nad propozycją prezydenta o konieczności zmian w budżecie, zwiększenia planowanego kredytu.
To bardzo trudny rok dla samorządów, być może następny będzie jeszcze trudniejszy – są takie obawy. Mam bardzo długie doświadczenie samorządowe, ale nie pamiętam sytuacji, żeby w takiej skali władze centralne przerzuciły na samorządy koszty różnych swych decyzji. To, że na samorządy przerzuca się zadania, nie zapewniając wystarczającego finansowania, trwa od lat. W tym roku pewne decyzje dotyczące systemu podatkowego, podwyżek płac spowodowały, że na wszystkie samorządy, nie tylko nasz, spadła lawina nowych wydatków, które nie były zaplanowane, bo te decyzje zapadały w trakcie roku budżetowego. Konieczne więc okazały się zmiany w budżecie miasta. Jeśli chcemy utrzymać tempo inwestycji, musimy się liczyć z tym, że będzie trzeba sięgać po kredyt i w związku z tym dług miasta wzrasta. Ale radni przyglądali się tym zmianom dość dokładnie i do żadnego ze wskaźników tzw. ostrożnościowych, które narzuca ustawa, nawet się nie zbliżamy. Nadal finanse Bielska-Białej są w dobrym stanie i myślę, że są pod dobrą kontrolą, również ze strony radnych.
Po jesiennych wyborach parlamentarnych okazało się, że dwóch wiceprzewodniczących Rady Miejskiej opuszcza salę sesyjną. Agnieszka Gorgoń-Komor zdobyła mandat senatora, Przemysław Drabek został posłem na sejm. Czy rada liczy na ich wsparcie?
To chyba dobry sygnał, że praca samorządowców jest dobrze oceniana, skoro w wyborach parlamentarnych potrafią wygrywać samorządowcy. Natomiast czy ich praca w Warszawie przyniesie jakieś korzyści dla Bielska-Białej, to się dopiero okaże. Mam nadzieję, że tak. Gdy się żegnaliśmy, powiedziałem im, że oczekiwania wobec nich będą wyższe – oni wywodzą się z samorządu, samorząd znają, znają miasto od podszewki, dlatego bardzo liczymy na to, że będą nasze interesy w Warszawie reprezentować. W ich miejsce mamy dwoje nowych wiceprzewodniczących. Cieszę się, że znowu za stołem prezydialnym zasiada kobieta, Dorota Piegzik-Izydorczyk, z kolei Piotr Ryszka był już kiedyś wiceprzewodniczącym. Mamy też dwójkę nowych radnych – Adama Wykręta i Edwarda Kołka, którzy także powracają do rady po przerwie, więc liczymy na ich doświadczenie.
To pierwszy rok pracy, ale Rada Miejska od początku działa sprawnie – oceniają obserwatorzy.
Przyjęliśmy styl pracy, powiedziałbym, pragmatyczny, mamy grono ludzi, którzy znają procedury i cechują się dużą dozą kultury osobistej.
W ostatnich tygodniach zmienił się układ sił w radzie.
Tak, na początku mieliśmy cztery kluby, teraz mamy trzy. Trzech radnych z klubu PiS przeszło do nowego klubu Wspólnie dla Bielska-Białej, którego trzon tworzą radni Platformy Obywatelskiej, co jest zmianą układu sił politycznych. Nowy klub jest klubem większościowym, więc w pełni przejął odpowiedzialność za to, co się w Radzie Miejskiej dzieje. Czy to coś zmieni? Na pewno tak. Jako klub Niezależnych.BB mamy podpisane z prezydentem Jarosławem Klimaszewskim porozumienie programowe, będziemy chcieli je przedłużyć i umówić się na współpracę na następne lata. Czasem ludzie nas pytają, czy jesteśmy w opozycji, czy w koalicji. Odpowiadam – my jesteśmy w samorządzie, więc będziemy współpracować niezależnie od nazwy. A jeśli chodzi o moją osobistą pozycję, to podczas pierwszej sesji powiedziałem, że jeśli miałbym być tylko dekoracją na sali sesyjnej, a decyzje zapadają gdzie indziej, to nie muszę być przewodniczącym. Dlatego przyglądam się teraz uważnie, co wyniknie z tych zmian. Jeśli nasze propozycje programowe będą brane pod uwagę, nie widzę przeszkód, by nadal dobrze współpracować.
Czy mijający rok można więc nazwać dobrym i co będzie priorytetem w kolejnym?
To był rok dobry, ale nie brakowało w nim problemów, przy czym my sami ich nie wytwarzaliśmy, natomiast sporo działo się na zewnątrz rzeczy dla samorządu niekorzystnych, które mogą mieć w przyszłości fatalne skutki. Czasem miałem wrażenie, że sprawy pilne wygrywały z ważnymi. Gdyby nie te alarmy z zewnątrz, pewnie moglibyśmy bardziej popracować nad przyszłością. W nadchodzącym roku czeka nas praca nad nową strategią dla Bielska-Białej. Chciałbym, by poza bieżącą pracą było to najważniejsze wyzwanie dla radnych i Rady Miejskiej jako całości.
rozmawiała: Katarzyna Kucybała