Będą lepsze warunki dla zwierząt

Na zdjęciu Dominik Domiszewski, kierownik schroniska przy furtce do placówki Dominik Domiszewski, kierownik Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Bielsku-Białej; fot. Paweł Sowa/Wydział Prasowy UMBB

Zmiany czekają Miejskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Reksia 48 w Bielsku-Białej. Placówka przechodzi właśnie reorganizację, w planach są remonty, rozbudowa i inwestycje. Aktualnie w budynkach przy ul. Reksia przebywa 86 psów i 92 koty.

Od grudnia 2019 roku bielskie schronisko ma nowego kierownika. Został nim pracujący w placówce od 2013 r. lekarz weterynarii Dominik Domiszewski. Wcześniej był odpowiedzialny tylko za leczenie zwierząt, teraz także za finanse i administrację. Nowy kierownik od razu zabrał się do pracy. Jak przyznaje, nie dlatego, że coś działało źle, a dlatego że widział pewne płaszczyzny, które można usprawnić i chciał to zrobić po swojemu. Pracę zaczął od początku, czyli zmiany procedur i zarządzeń. Te dotyczą mycia i dezynfekcji zwierząt czy procedury karmienia. Wszystko trwa, bo wszystko trzeba sprawdzić w praktyce.
– Przecież zwierzęta to żywe istoty, na których nie można eksperymentować czy wprowadzać zmian za szybko. Wszystko musi następować stopniowo, wszystko musi zostać sprawdzone – mówi dyrektor.

Remonty, rozbudowa i inwestycje
Usprawnienie procedur to jedno, remonty, rozbudowa i inwestycje to drugie. Dominik Domiszewski ma w planach rozbudowę kociarni. Chodzi o to, aby koty miały więcej miejsca, aby można je było podzielić na grupy, łatwiej utrzymać czystość w pomieszczeniach i łatwiej czworonogi schwytać i zidentyfikować.
Remont ma też dotyczyć szpitalika dla zwierząt, które leczy schronisko. Kierownik już wygospodarował drugi gabinet dla weterynarzy, który jest podzielony na dwie części – część do wykonywania zabiegów kastracji i sterylizacji oraz część do wybudzania psów po tych zabiegach. To nie są jednak jeszcze remonty, to dopiero mała reorganizacja.
Natomiast psie pawilony czeka termomodernizacja. Dużym problem schroniska są szczury, które zapuszczają się na teren placówki z pobliskiego wysypiska śmieci i niszczą styropianową izolację psich pawilonów. Schronisko jest też w trakcie oprawiania drzwiczkami wyjść na wybiegi przed psimi pawilonami. To nie są trudne zadania, ale wymagają od pracowników schroniska kreatywności i zaangażowania osób z zewnątrz, które chcą pomóc schronisku pro bono. Psie boksy są ogrzewane, do tej pory prowadziły do nich otwarte dziury, które zabezpieczały tylko prowizoryczne zasłony, takie łapacze wiatru. Brak drzwiczek z prawdziwego zdarzenia powodował jednak, że do boksów dostawał się wiatr.
– To jest niby prosta sprawa, a zajmuje dużo czasu, bo nie da się kupić gotowca na rynku, który by pasował i trzeba to zrobić tak, aby to było na przyszłość, nie jednorazowe. Sprzyja nam tegoroczna zima, można było bowiem wykonać drzwiczki dokładniej, zaangażować w to osoby, które chcą pomóc w ich wykonaniu – mówi Dominik Domiszewski.
Plany inwestycyjne schroniska dotyczą też możliwości pozyskiwania prądu do ogrzewania schroniska z odnawialnych źródeł energii. Zwłaszcza, że placówka jest ku temu bardzo dogodnie położona – na wzniesieniu, od strony południowej. Dyrektor myśli o postawieniu instalacji fotowoltaicznej, czy to na dachu schroniska, czy na zboczu stoku.

Darowizna
W materializacji tych planów ma pomóc darowizna przekazana schronisku przez panią Marię z Chicago. Z pochodzenia bielszczanka zapisała w testamencie bielskiemu schronisku 100 tysięcy dolarów, czyli 357 tysięcy złotych. Kierownik chciałby zagospodarować tę kwotę już w tym roku, ale zdaje sobie sprawę z tego, że na wszystko pieniędzy nie wystarczy.
– Te pieniądze wydają się być duże, natomiast jeśli wchodzi w grę remont, rozbudowa, to już wiemy, że to nie wystarczy na wszystko i to nie są duże pieniądze. Jednak chcielibyśmy za nie wykonać rozbudowę kociarni, rozbudowę szpitalika i remont psich pawilonów – tłumaczy D. Domiszewski.
Sprawa remontów i inwestycji jest o tyle skomplikowana, że na razie pracownicy schroniska mają bardzo dużo pracy związanej z reorganizacją, a plany przebudowy są w głowie dyrektora. Trzeba je jeszcze skonsultować ze stroną społeczną działającą przez schronisku. Kiedy ruszą remonty z prawdziwego zdarzenia, zależy od czasu trwania procedur administracyjnych, od pozyskania dodatkowych funduszy i zgód. Kierownik przyznaje, że robi to pierwszy raz i nie wie ile to potrwa.

Moda na kundelki?
Od kilku lat tendencja w schronisku jest taka, że tyle zwierząt, ile do niego trafia, znajduje nowych bądź starych właścicieli. W 2013 r. w placówce było około 300 psów, a w tej chwili jest niespełna 100. Zmiany na gorsze dotyczą tego, że pieski, które trafiają do schroniska są niestety coraz bardziej wymagające. W większości przypadków są to zwierzęta, których właścicieli nie było stać na leczenie, są to też psy coraz starsze i coraz częściej agresywne.
– Pozornie wydaje się, że mamy mniej zwierząt, bo musimy je rozkładać po boksach ponieważ nie lubią siebie nawzajem – mówi dyrektor.

Jak adoptować psa czy kota?
Pracownicy schroniska mogą sprawdzić, dokąd trafi wzięte od nich zwierzę. Jak zaznacza D. Domiszewski, możliwe są zarówno wizyty przedadopcyjne, jak i poadopcyjne. Pierwsze po to, aby sprawdzić dom, do którego zwierzę ma trafić, drugie aby zobaczyć, jak pupil się zaaklimatyzował.
Idealna sytuacja byłaby taka, kiedy zainteresowana adopcją psa osoba przychodzi do schroniska, zapoznaje się ze zwierzęciem, zwierzę zapoznaje się z nią, oswaja się, może je wziąć na krótki spacer. Wszystko po to, aby nie robić zwierzęciu zbędnych ruchów, żeby ono nie wróciło do schroniska – bo ktoś do kogoś nie będzie pasował.
– Zdarzają się co prawda takie sytuacje, że zwierzę pokazuje swój prawdziwy charakter dopiero w domu, ale po adopcji zawsze trzeba dać pupilowi czas na aklimatyzację, nie wolno od razu wymagać od niego różnych rzeczy – mówił kierownik. Poza tym, osoba zainteresowana adopcją musi okazać dokument tożsamości i chęć wzięcia zwierzęcia do domu.

Czego potrzebują?
Mieszkańcy Bielska-Białej nie są obojętni na losy zwierząt w schronisku. Świadczy o tym chociażby liczba adopcji, a także ilość przekazywanej karmy i liczba koców.
– Chciałbym serdecznie za to podziękować. Dostaliśmy tyle koców, że przetrwamy zimę i jesteśmy w stanie wymieniać je dwa razy dziennie, jeśli jest tylko taka potrzeba u psiaków – mówi kierownik.
Najważniejszą potrzebą schroniska jest jednak ciągle adopcja.
– Jeśli ktoś się jeszcze waha, zapraszamy do siebie serdecznie, żeby adoptować psiaka czy kota – dodaje D. Domiszewski.

Emilia Klejmont